Hanus Blog

Hanus Blog

dzień za dniem

Brak komentarzy

dzień za dniem
noc i świt
kalejdoskop zdarzeń
w smutku trwam
chociaż chcę
uśmiechem los darzyć

tyle chwil
barwą brzmi
nowym życia lśnieniem
byle sił
dalej iść
zachwycać marzeniem

w każdy czas
wtulac się
niech się sens wypełnia
wczoraj cierń
jutro pieśń
hosanna do nieba

gdzieś za horyzontem
niebo chmurami odziane
przetaczają się burze
przez życie rozedrgane

zaciągają się smutkiem
pejzaże w dłoń chwytane
kirem spowijają
rzęsy zapłakane

zbawienia odrobiny
nie znajdą dłonie zimne
i tylko żal bez granic
i dni nowe inne

pokory wiele trzeba
wiary niebotycznej
by przyjąć wyrok losu
utraty serdecznej

nie budź mnie
w moim śnie pachnę rajskim marzeniem
zostaw drzwi
niech okryją się czasu spełnieniem
otocz mnie
niewidzialna  ma siło przetrwania
mam już dość
zostawiłam za drzwiami zmagania

nie budź mnie
zobacz słońce jak codzień w błękitach
odejdź stąd
ile można wirować w niebytach
drogę znasz
zostaw klucz na nierychłe oddanie
dłonie weź
już nie dla nas wszelakie spełnianie

nie budź mnie
świat beze mnie buzuje wulkanem
oczu pląs
zamieniłam spojrzeniem już szklanym
pora lec
karuzela niech dalej się kręci
wszystko nic
byle zostać choć w czyjejś pamięci

powiedz poranku błękitnooki
co też mi dziś obiecujesz
szepnij czy w dale marzeń pogonisz
czy mi złych cieni współczujesz

powiedz ty słońce jeszcze nieśmiałe
jakie ścieżyny wytyczysz
może w szarościach dzisiaj utonę
albo uśmiechu mi życzysz

powiedz oddechu cichy spokojny
jak w gwarze tłumu się schować
może codzienność cicho wykuwać
lub z pragnieniami wędrować

powiedz mi serce mgłą otulone
w jakie zachwyty wzlatywać
może uciekać od ludzkiej złości
tylko z dobrymi przebywać

powiedz mi myśli życiem spętana
jak stąpać, by iść się chciało
ale cokolwiek dziś bym wybrała
wciąż tego życia mi mało

mogę jaśkiem u twego nosa
myśli strzec i otulać
wierną gadziną, co to prosi
kochaj czule

dwa kroki z tyłu lub trzy z boku
w horyzoncie łaski
podrap za uszkiem, cmoknij czasem
kochaj zawsze

słowa nie pisnę, gdy nie pora
na wycieraczce cicho
niczego nie chcę i nie żądam
kochaj tylko

tyle wierności i czułości
co drzemią w oczu głębi
tyle miłości, by przy tobie
weź ode mnie

utulę ciepłem mych dłoni
scałuję zmarszczki na skroni
obiecam życie bez skazy
pozwolę marzyć

zagarnę w swoje pragnienia
ukoję twoje spełnienia
zamotam w uczucia nić
pozwolę śnić

oddechem swym ukołyszę
napełnię tobą swą ciszę
zaplotę w ciała rozkosze
pozwolę ożyć

a kiedy cisza spowija senność
trzeba pokochać taką codzienność
szarość normalną, myśli nieskładne
zwykłe godziny, starczą bezradność

a kiedy w oczach iskry nie płoną
a kiedy serca lecieć nie mogą
warto pokochać spokojne życie
nie marzyć nazbyt, jakby z ukrycia

a kiedy noce pachną pieśniami
więcej za nami, niżby przed nami
lepiej nie w senne lecieć marzenia
lepiej pokochać radość istnienia

w kłamstwach tobie do twarzy
w kłamstwach umiesz brylować
kłamstwem o sobie marzysz
życie piszesz na nowo

prawdy nici zgubiłeś
prawdy żądasz od innych
swojej nie ocaliłeś
poszukując wciąż winnych

i już nie wiesz kim jesteś
życie gubisz w słów matni
lecz nie umiesz też przestać
chociaż nie masz dusz bratnich

oskarżając na oślep
przypisując zło wszystkim
nie potrafisz już dostrzec
że sam stałeś się zgliszczem

zapachniała dziś wiosna jesienią
szary dzień, szare życie, ja szara
strugi deszczu spłukują serc drgnienia
czy to chłód
może ja już tak stara

jem truskawki i myślę: toć wiosna
przecież bez i czeremcha pachniała
każda chwila powinna być wzniosła
wciągam swetr
no bo ja już tak stara

tak by chciało się hen, w horyzonty
by tęsknota w szaleństwa gdzieś gnała
wydeptywać nieznane wciąż kąty
deszczem tnie
no i ja już tak stara

trzeba siły przekuwać w zamiary
brać, gdy szczodrze natura coś dała
albo może za mało w nas wiary
furda deszcz
przecież ja nie tak stara

gdzieś w zakamarkach złudnych śnień
łza pożegnalna cicho spływa
odchodzi w dal, odpływa w cień
przegrana chwila

cos śpiewa w nas, coś w nas się tli
jakby ściszonym serca biciem
i tylko czas, minione dni
nie do zdobycia

oglądam wciąż przebyty bieg
szukając skazy w dniach, gdy lśniły
mądrością nie nasycisz tchnień
co się nie zbyły