kamieniem na sercu czy tak już zostanie niejasność słów naszych prawdziwe rozstanie spojrzenie zbyt smutne i dłoni bezradność i wyjścia zabite życiowa nieważkość tak sami w swej pysze do kąta za karę a chwile trzepotem uzbroić się w wiarę jak słońce codziennie na swe nieboskłony z nadzieją iść trzeba i nie bić w pokłony