z samotnością mi do twarzy
dni oswajam, noce tulę
i nie szukam już miraży
nie obarczam zbędnym bólem

każda ścieżka upragniona
co w uśmiechu dłoń podaje
każdy cień w swym mroku kona
chcę iść sercem na rozstaje

dojść do chwili, gdy sen mara
kiedy myśl pragnieniem staje
za marzeniem idzie wiara
wpleść swe chcenia w obyczaje

i tak iść jak chmur nieważkość
i tak pleść swych dni zawiłość
dopisując chwilom blasku
z samotności czerpiąc siłę