zaniosło niebo chmurami ołowiem przykryło odeszło słońce kapryśne drzwiami trzasnęło wiatr pozamiatał promienie ostatnie wpycha się zima władnie odchodzą serca bliskie niezmiennie kochane za progiem czyjeś kroki a jednak niechciane czemu tęsknota kamieniem u stóp oczu nieznany chłód okutam dłonie marzeniem tkliwym posłucham szeptów co ponad niwy oswoję radość okrytą cieniem odnajdę sens spełnienia