w popłochu z twych ramion i ust wiecznie głodnych od zmysłów łakomych dłoni niespokojnych uciekam strwożona zamykam swe ciało niech rozum ratuje mą niedoskonałość w ramionach drżę cała w ustach żądzą spływam zmysły rozpalają dłoni niecierpliwość i chcę już być grzeszna i pragnę upadku cóż piekła i raje zawiruję w matni