Hanus Blog

Hanus Blog

kamieniem na sercu
czy tak już zostanie
niejasność słów naszych
prawdziwe rozstanie

spojrzenie zbyt smutne
i dłoni bezradność
i wyjścia zabite
życiowa nieważkość

tak sami w swej pysze
do kąta za karę
a chwile trzepotem
uzbroić się w wiarę

jak słońce codziennie
na swe nieboskłony
z nadzieją iść trzeba
i nie bić w pokłony

córciu moja taka duża
taka już dorosła
która zima już minęła 
któraż to już wiosna

świat w swój oddech pochwyciłaś
piąstki zapląsały
zachwyt krzykiem objawiłaś
losu bieg nieznany

dziś w swym łonie sama nosisz
kruchutkie istotki
co jak feniks z serca twego
na ten padół boski

to ostatnie urodziny
troską nie okryte
w swoje dłonie weźmiesz wkrótce
swoich dzieci życie

niechaj zdrowie u was gości
uśmiech, co pomaga
niech marzenia się spełniają
mojaś ty już … mama

w zaplątaniu ludzkich zdarzeń
nasze ścieżki gdzieś spotkały
fenomenem się wydarzą
czy rozbiją o chłód skały

w pajęczynie ludzkich myśli
kołujemy w swoje jaźnie
budujemy inną przyszłość
lub chowamy się w bojaźni

do słów swoich dorastamy
zaufania wiary w człeka
z sercem ufnym wybiegamy
albo uśmiech nam ucieka

tak płyniemy w morzu życia
pokonując sztormy burze
spoglądamy nań z ukrycia
zanurzamy w dziejów chmurze

między niebem a ziemią
jest miejsce na chmury
i wiosny zapach zielony

między niebem i ziemią
ogrzewam ciała chłód
oddech wyrównuję

dotykam mleczy złotych
jak obietnicy uśmiechu
okruchów radości zwyczajnej

i choć daleko do ciebie
to jesteś w pajęczynie mojej tęczy
nieziemsko ziemski

tyle spełnień przeżyłam
by pojąć najzwyczajniej
że szczęście mieszka we mnie

wybieliłam ściany wapnem
tylko siebie nie umiem
ługiem

niemożliwy feniks
z popiołów
cienie wokoło

reinkarnacja 
po nocy możliwa
w dzień nie bywa

zaklinam przeszłość
idź sobie
zamilknij w grobie

a ona mnie w ramiona
hardo
kruszynę marną

i tak walczymy o świty
dzień nowy
smutne białogłowy

podałam dłoń na pożegnanie
zabrałam serca smutne resztki
i samowolnie bez wygnania
przecieram życia nowe ścieżki

gdy w oczach częściej smutek gości
a w ustach czujesz smak przegranej
niestety rozstać się najprościej
niż tkwić w miłości już niechcianej

czasem za mało kochać tylko
uśmiechem darzyć, skroń przytulać
dni nie wypełnisz dobrą chwilką
nie można szczęścia rodzić w bólach

na kołku miłość powiesiłam
niech przypomina dni szczęśliwe
twarz w łzach ostatnich śniegiem zmyłam
i przegoniłam smutki ckliwe

w ciszy i milczeniu
szukam swoich śladów
nie chcę oglądać się
za mną tyle obrazów
tonów niespójnych

w spokojnym oddechu
odnajduję prawdy proste
co ponad wszystko

bo jeśli mądrze i godnie
niech z wiosną się odrodzę
poddam prawom natury
w harmonii piękno

chcę harmonii

to tylko miłość
jak rozbita łódź
rozpada się na pustej plaży
niedożywiona szeptem ciepłych słów
zamknięta w kręgu śmiesznych marzeń

po burzy
horyzonty zaplątane
jednaki świt, lecz zmierzchy obce
choć ciała ciągle dobrze znane
dusz nie wypełnią drżące noce

w swych prawdach
swoją zbroją otuleni
drzwi zatrzaskując w trony lgniemy
tułamy się gdzieś w świecie cieni
lecz co z miłością już nie wiemy

gdzie uleciały
te uniesienia
dusz zespolenia
zaspokojenia

gdzie te marzenia
jawne i skryte
dłoni specenia
na całe życie

świat księżycowy
martwość i szarość
szklane spojrzenia
karły na starość

człek swym kowalem
i  zerem własnym
kto zyć nie umie
tkwi w świecie ciasnym

i tylko wieczne
dusz ujadanie
winni są inni
ja śnię na tronie

lecz król jest nagi
czas krąg zatacza
przegrane wczoraj
przyszłość tułacza

tęsknota

2 komentarze

omotała w wir porwała
w szpony hardo zagarnęła
bezrozumnie i bezwolnie
na żer zmysłów duch cisnęła

tylko dłoni twoich pragnę
w pocałunkach niech się spalę
ramionami mnie ogarnij
i mnie wiedź w pożądań dale

zamknij świat w iskierkach oczu
słowem dobrym opleć czule
namalujmy świat na nowo
w jego barwy chętnie wtulę

a dziś szara rozedrgana
w woal smutku zanurzona
jak bezdomny pies bez pana
tkwię w tęsknocie uwięziona