łażą zarazki dziarsko dokoła
kogo spotkają, ten już w okowach
żadne baczenie na wiek, pilności
bardzo grzeczniutko wszystkich w swe gości

idzie człeczyna dziarski raniutko
słonko mu w ślipia jara cieplutko
tyle spraw pilnych i konieczności
a tu zaraza chwyta i w kości

już zasmarkany z kaszlem od trzewi
dychać nie może, nie sypia, nie je
i każdy członek krzyk wniebogłosy
tylko wyrywać z rozpaczy włosy

rodacy mili, ludzie kochani
siedźcie po domach, na dwór ni ani
starczy, że kaczki  trują nam życie
veto zarazom, veto bandycie