bez pożegnania
jak uliczni znajomi
cienie, co odpływają
mijają obojętnie

życie jak przychodnia
wyzdrowiałeś
lekarzowi nawet uśmiech na drogę

ssacze instynkty zanikają

czy dróg za wiele
czy serca za mało

pajęczyna absurdu
i śmiech chocholi

tylko strach na wróble
dziwi się
nie pojmuje
chciał być człowiekiem
a kukłą się ostał

niech rzuci kamieniem
kto bez duszy