zapachniało niebo wiosną
chmury w tany poleciały
deszcz wygania resztki zimy
brudne skrawki się ostały

zapachniało dniem błękitnym
słońce kusi rozwesela
z głębin życie pełznie cicho
chłód je ciągle onieśmiela

zapachniały szepty zmysłów
uśmiech ciało opromienia
oddech rwie się z pęt ucisku
zimowego zniewolenia

zapachniały marzeń krocie
iskry w oczach tchną pragnieniem
znowu z wiosną się odrodzę
i zachłysnę swym istnieniem