jak wrócić tutaj
z myślą jasną
gdy w szare szaty dom odziany
ludzkie zawiści
macki śliskie
kąty złym słowem spotwarzane

jak dobrą myślą
obdarować
jesli w nas wiary w człeka mało
dłonie opadły
uśmiech zasnął
i morze żalu pozostało

jak tulić tchnieniem
wciąż żarliwym
pod stopy dłonie chętne tkliwe
wokoło potwarz
zawiść żrąca
i złorzeczenia bełkotliwe

na deszcz wystawię
twarzy jasność
z chmurami pogadulę czule
odszukam prawdę
co nie gaśnie
jej majestatem się otulę

to nic
ze człek swą ułomnością
potrafi niszczyć chłostać zabić
dopóki we mnie
skrawek nieba
nie dam się czortu otumanić