kamieniem na sercu
czy tak już zostanie
niejasność słów naszych
prawdziwe rozstanie
spojrzenie zbyt smutne
i dłoni bezradność
i wyjścia zabite
życiowa nieważkość
tak sami w swej pysze
do kąta za karę
a chwile trzepotem
uzbroić się w wiarę
jak słońce codziennie
na swe nieboskłony
z nadzieją iść trzeba
i nie bić w pokłony