gdzieś w zakamarkach smutku
cienie się mijają
pęknięta struna ciągle drży
bez tchu zawisły dłonie na rozstajach
ostatni promień marzeń znikł

już ciało nie chce szukać
ścieżek snów zawiłych
przebrzmiałym żarem pachnie świt
odeszły bezpowrotnie wiary siły
zegary mierzą puste dni

we mgle znajome twarze
tracą zapach szczęścia
na rzęsach kropla krzyku śpi
za horyzontem zblakła jutra tęcza
bezmyślność drwiąco szczerzy kły